"CZARNA MASECZKA"
Dzisiejszy post będzie dotyczył popularnej ostatnio czarnej oczyszczającej maseczki.
Dostałam ją od siostry więc nie mam pojęcia skąd jest ani ile mogła kosztować.
Zacznijmy może od zapachu, który uderzył w mój nos po otwarciu czyli SMRODU.
Zapach był okropny- nawet nie wiem do czego można byłoby to porównać,
lecz czuć było wyraźnie alkohol. Przez pierwsze 10 minut nie mogłam wytrzymać,
mój nos miał dość i chciałam to zerwać jak najszybciej ale stwierdziłam, że
wolę chwilę pocierpieć aby mieć później ładną cerę. I tak po chwili przyzwyczaiłam
się do tego jakże cudownego zapachu i przestałam go czuć. Maseczka
zaschła po 30 minutach i nie mogłam nawet się uśmiechnąć, ponieważ
czułam jak mi się wszystko napręża. Po wyznaczonym czasie przyszła
chwila ściągania! Zawsze jak widziałam filmiki dziewczyn ściągających
tę maseczkę myślałam, że udają i to nie może być aż tak złe...
no ale cóż. PRZELICZYŁAM SIĘ. Maseczkę miałam nałożoną na
nos, policzki i czoło- czyli moje problematyczne miejsca.
Gdy zahaczyłam paznokciem pierwszy płat poczułam delikatny ból, ale
stwierdziłam, że widocznie tak musi być więc zaczęłam odrywać ją
coraz dalej i coraz mocniej bolało. Zaczęły mi lecieć łzy więc zbyt
przyjemne to nie było. Po jednym z trzech płatów już miałam serdecznie dość.
Gdy oderwałam tę część (policzek i kawałek nosa) zobaczyłam, że wcale
dużo tych zaskórników nie wyciągnęło i byłam cholernie zła.
Zostały dwa płaty, więc wzięłam się za czoło i jednym ruchem pociągnęłam
całość aby oszczędzić sobie bólu. Muszę przyznać, że lepiej sobie
poradziło z czołem niż nosem:) No i ostatnia 3 część była
najgorsza, ponieważ bolała mnie już cała twarz:) Po zdjęciu całości
byłam cała czerwona i piekła mnie twarz. Posmarowałam kremem lecz ulgi
nie dało... Dalej mam brzydkie czarne kropeczki w okolicy nosa więc
dużo mi to nie pomogło, choć cerę mam wygładzoną i mięciutką.
Mimo to fajnie było przetestować:)
Moja ocena tego produktu to 6/10 :)